Kościół, mimo nękających go problemów, chciałby zachować dominującą pozycję w polskim społeczeństwie. Pojawiają się pewne sygnały, że ta pozycja słabnie, ale inne wskazują, że wciąż jest mocna.
Kilka niedawnych sondaży może sygnalizować, że nasze społeczeństwo szybko się laicyzuje. Pisze o tym w „Rzeczpospolitej” Michał Szułdrzyński i przytacza wyniki badań przeprowadzonych przez różne ośrodki:
∎ Rozdział państwa i Kościoła jest aż dla 53 proc. ankietowanych jednym z najważniejszych zadań, jakie stoją przed rządem, ustępując miejsca jedynie poprawie systemu ochrony zdrowia.
∎ Jeśli chodzi o przerywanie ciąży, to ponad połowa (52 proc.) ankietowanych opowiada się za jej legalizacją do 12. tygodnia. Sprzeciwia się temu 35 proc.
∎ 56 proc. respondentów uważa, że w Polsce powinna istnieć instytucja związków partnerskich dla osób tej samej płci.
∎ 52 proc. ankietowanych jest zdania, że katecheza powinna odbywać się w parafii, a nie w szkole.
Jeśli dodamy do tego spadającą frekwencję na niedzielnych mszach, to mamy obraz społeczeństwa, w którym słabną więzy z Kościołem.
Sojusz tronu z ołtarzem
Zdaniem publicysty „Rzeczpospolitej”, te zmiany postaw społecznych można interpretować dwojako:
⎖ proces odchodzenia społeczeństwa od moralności kościelnej jest nieuchronny, a sprzyjająca Kościołowi władza ten proces jedynie spowalnia, ale nie hamuje;
⎖⎖ rządy PiS przyspieszyły ten proces, wywołując reakcję obronną społeczeństwa wobec związków władzy z Kościołem.
Michał Szułdrzyński skłania się ku drugiej interpretacji. Uważa, że wiele osób odwraca się od Kościoła, gdyż udzielił on silnego poparcia obecnej władzy, zwłaszcza w pierwszej połowie jej rządów.

Dodatkowym ciosem dla Kościoła są skandale pedofilskie w USA, Australii, Niemczech, a także kilka bulwersujących spraw w Polsce.
Tymczasem polski Kościół najwyraźniej liczy na to, że burza minie i „znowu będzie tak, jak było”. Ale zdaniem Szułdrzyńskiego, nie będzie już tak, jak było, bo zmiany zachodzące w polskim społeczeństwie wydają się bardzo głębokie.
Kościół wciąż ma autorytet
Ostrożniej wypowiada się na ten temat Tomasz Sekielski, twórca filmu dokumentalnego o pedofilii w polskim Kościele. Mówi, że od kilku lat mieszka na wsi, a od sąsiadów często słyszy krytyczne opinie o duchowieństwie. Ale ci sami ludzie potem idą na mszę, bo to jest pewna stała w ich życiu, coś, czego nauczyli ich rodzice, a rodziców dziadkowie. Podświadomie boją się, że to może zniknąć. A wtedy zostanie pustka.
Dziennikarz zwraca uwagę, że wielu Polaków odsuwa od siebie kwestię zła w Kościele, a zatem nie ma ona negatywnego wpływu na ich ocenę tej instytucji:
Kościół ma wciąż gigantyczny autorytet oraz olbrzymie wpływy polityczne – i na poziomie lokalnym, i centralnym. Wciąż jest tak, że – ze względu na chwalebne czyny w czasie PRL, ze względu na pamięć o Janie Pawle II czy ze względu na to, że jest wielu porządnych księży – masa ludzi mówi sobie: „To jednak Kościół. Zostawmy to”.
Sekielski podkreśla, że trzeba przełamywać taki sposób myślenia. I tego Kościół się boi, ale wierzy, że poradzi sobie z zagrożeniami i wyjdzie z kryzysu bez szwanku.

Źródła: rp.pl, kulturaliberalna.pl
to dowodzi przede wszystkim braku samoświadomości i odwagi niezbędnej do przeciwstawienia się presji rodziny i środowiska – oraz braku odpowiedzialności za przekonania i konsekwencje z nich wynikajacej !
Po raz pierwszy sprawdza się wałęsowski bon mot;
,,Jestem za, a nawet przeciw.
Jestem ,,za” laicyzacją naszego życia nad Wisłą. Jednakże dostrzegając miałkość takiej postawy jestem ,,przeciw”. Wolę sekularyzację.
Laicyzacja nie eliminuje rzeczywistości wyrażonej porzekadłem;
,,Kościół z narodem-naród z torbami”
Zwrot krwawicy i potu może laikatowi zwrócić gruntowna sekularyzacja. Tylko ona przywróci porządek rzeczy rozchwiany przez watykańską mafijną korporację.